wtorek, 13 września 2016

Young Detective, Część 1

Hej! Jeśli to widzisz, daj znać, naprawdę bardzo mi na tym zależy. Wrzucam kolejne opo, tym razem kryminał. Dałam angielski tytuł, bo to brzmi tak super profeszjonal. Okej, mam nadzieję, że się Wam spodoba. A, wrzucę kolejną część, jeśli zobaczę, że ktoś to czyta. Serio, mam wrażenie, że nikt tego nie czyta :( Dajcie znać, jeśli przeczytacie, byłoby mi miło.
~
Ojciec wydzwaniał się do mnie od dobrych dwudziestu minut. Spoglądałem nieco zdenerwowanym wzrokiem na wyświetlacz, który na złość nie chciał przestać świecić.
 – Michał, odbierz ten cholerny telefon... – mruknął Damian, przewracając się na drugi bok. Najwyraźniej go obudziłem.
 Zignorowałem go i wciąż przyglądałem się migającemu wyświetlaczowi. Czemu ojciec jest tak zdesperowany?
 – Michał! – zawołał nieco głośniej mój przyjaciel, siadając na łóżku. – Albo mi powiesz, co jest grane, albo wyrzucę tego twojego Iphonika za okno!
 Spojrzałem na niego wzrokiem zbitego psa. Czy on naprawdę musi się wtrącać?
 Westchnąłem i spojrzałem za okno.
 – Okej, okej... - mruknąłem niezbyt entuzjastycznym tonem. – Wiesz, że ojciec ma obsesję na punkcie prawa... Zresztą to właśnie dlatego został gliną. Matka jest prywatnym detektywem, więc i ze mnie mają zamiar zrobić detektywa. Przez to, że zawsze, gdy oglądaliśmy kryminał odgadywałem zabójcę w pierwszych minutach filmu, wmówili sobie, że mam dar.
 Kiedy skończyłem w pokoju nastała cisza, przerywana jedynie brzęczeniem komara, fruwającego koło mojego ucha.
 – No i jak to się ma do tego, że przyszedłeś do mnie o pierwszej w nocy i zażądałeś przenocowania cię?
 – Powiedzmy, że... Nadwyrężyłem zaufanie ojca. Poszedłem na imprezę i wiesz jak to bywa... Nieźle się upiliśmy i zdemolowaliśmy park niedaleko klubu. No i kiedy wróciłem ojciec już oczywiście wszystko wiedział, jak to prawdziwy gliniarz. I spodziewałem się najgorszego - wywali mnie z domu, wydziedziczy, cokolwiek. Ale on... Zlekceważył to. Machnął na to ręką, stwierdzając, że tylko raz się jest młodym, zdarza się. Wyobrażasz sobie? Mój stary glina, macha sobie ręką na to, że jego własny, kochany syn rozwalił połowę parku. No i zresztą bardzo dobrze, kiedy się wkurza, to nie jest dobrze. Za to szybko wyjaśniło się, czemu był taki pobłażliwy. Umarła jakaś super bliska przyjaciółka rodziców. No i oni, jak to oni, wmówili sobie, że to nie była zwykła śmierć, ale jako że są niezwykle emocjonalnie związani z tą kobietą, to nie chcieli zajmować się jej zabójstwem. Ja jej kompletnie nie znałem, nawet nie wiem kim ona jest. Więc generalnie to mi ona wisi. Ale moi starsi oczywiście musieli coś odwalić i stwierdzili, że mógłbym zająć się tą sprawą.
 Spojrzałem na przejeżdżający za oknem samochód, który rozświetlał ulice nikłym światłem, wydobywającym się z reflektorów. Trwało to zaledwie chwilę, zanim Damian spytał:
  – I...? Nadal nie rozumiem jaki to ma związek z tym, że... – zaczął dość zmęczonym tonem. Najwyraźniej chciałby jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i pójść spać.
  – To wszystko – przerwałem mu. - Po prostu nie mam zamiaru rozwiązywać żadnej sprawy. Czuję, że moi starsi chcą, żeby od tego zaczęła się moja kariera detektywa... Ale ja jestem młody, nie chcę póki co niczego zmieniać. Wiesz... Zacznie się praca, odpowiedzialność, nie chcę tego.
  – Przesadzasz – mruknął Damian, który się lekko uśmiechnął, najwyraźniej zadowolony z tego, że będzie mógł zasnąć.
Zmarszczyłem lekko czoło. Chciałem coś jeszcze dopowiedzieć, ale przerwał mi Linkin Park. A właściwie, to piosenka tego zespołu, którą miałem na dzwonku.
 – Walę to – mruknąłem, z wściekłością wyłączając telefon i kładąc się na przygotowanym na szybko posłaniu.
  – Branoc – mruknąłem jeszcze do Damiana, a ten odpowiedział mi chrapnięciem.
***
 Następnego dnia obudziło mnie głośne nawoływanie matki Damiana.
 – Te, już trzynasta! Wstawać! – darła się, jakby się paliło.
 Otworzyłem posklejane powieki, pod które zaczęły wdzierać się pojedyncze promienie słoneczne. Początkowo zastanawiałem się, dlaczego kobieta jest taka wściekła, zazwyczaj przecież była niezwykle miła i spokojna, ale po chwili zrozumiałem, że przyszedłem tutaj o pierwszej w nocy, budząc wszystkich domowników. Ups.
 Damian ziewnął soczyście i założył swoje nerdowskie okularki na nos.
 – Dobryyy – mruknął, leniwie prostując nogi.
 – Bry – mruknąłem.
 Chłopak chciał chyba o coś spytać, ale do pokoju wparowała jego matka. Widać, że chciała znowu odpalić tryb alarmowy, ale ją wyprzedziłem i oznajmiłem:
 – Przepraszam panią za najście tak późno, ale to była naprawdę kryzysowa sytuacja.
 Kobieta, która najwyraźniej nie umiała się długo złościć, złagodziła wyraz twarzy i chyba nawet się lekko uśmiechnęła.
 – Nic się nie stało, kochany… - zaczęła, ewidentnie lekko się rumieniąc.
 – Mamo! – warknął Damian, zawstydzony zachowaniem matki.
 Posłałem jej jeszcze jeden z moich bardziej czarujących uśmiechów. Kobieta zarumieniła się jeszcze bardziej i wymamrotała:
 – Na pewno jesteście głodni. Zrobię wam śniadanie…
 Po tym stwierdzeniu pospiesznie wyszła z pomieszczenia, potykając się lekko o próg.
  – Nie wierzę, że potrafisz omamić tak każdą kobietę… - mruknął Damian, zakładając bardzo pasującą do niego koszulkę z nadrukiem: „I’m jedi. Problem?”. – Gdybym to był ja, to by mi się nieźle dostało…
 To prawda. Miałem urodę, charyzmę i spryt. Wiele kobiet, niezależnie w jakim wieku, często oglądało się za mną na ulicy, nieraz szepcząc coś do swoich towarzyszek. Uwielbiałem podziw ze strony kobiet. Mimo tego, że miałem dziewczynę, często uśmiechałem się do co ładniejszej. Było to również niezwykle przydatne do zdobywania swoich celów, na przykład potrafiłem omamić sprzedawczynię, która oszołomiona moją urodą, nie zwracała uwagi na to, że jestem niepełnoletni i sprzedawała mi alkohol lub fajki.
  – Nigdy nie zrozumiem, czemu tak jarasz się Gwiezdnymi Wojnami – mruknąłem, chcąc zmienić temat.
  – Bo tacy jak ty nigdy nie zrozumieją – mruknął, śmiejąc się, tak jakbym opowiedział niezwykle śmieszny kawał.
  – Tacy jak ja – mruknąłem, udając obrażonego.
 Damian założył spodnie i nagle spoważniał. Miałem wrażenie, że właśnie sobie przypomniał o śmierci któregoś z bohaterów i zaraz zacznie mnie obwiniać, że mu o tym przypomniałem. Ale, to co powiedział, kompletnie zbiło mnie z tropu.
  – Co z tym morderstwem? Zajmiesz się tym? – spytał, patrząc mi w oczy.
 Zdenerwował mnie tym pytaniem. Myślałem, że przynajmniej on, mój najlepszy przyjaciel to zrozumie i po prostu ominie temat. Ale nie, musiał z tym tak nagle wyskoczyć.
 – Nie wiem – warknąłem nieprzyjaźnie. – Na pewno nie, jeśli będzie się na mnie tak naskakiwać.

piątek, 12 sierpnia 2016

HALO, HALO! WAŻNE!


Na początek - przepraszam, że nic się nie pojawiało, ale byłam na wakacjach i po prostu nie dało rady. Ale tak- są ważne zmiany, które dotyczą Potentatem. Pamiętacie to jeszcze? O Vanessie, której nikt nie lubi, ojej, jakie to smutne. I... Nie pisałam tego naprawdę długo, bo sie musiałam strasznie do tego zmuszać. Czemu? Bo nie podoba mi się styl, którym tam pisałam. No, właśnie - nie wiem, czy się orientujecie, ale zaczęłam to pisać w wieku dwunastu lat! Więc, chyba się mi nie dziwicie, że nie podoba mi się ten styl - wam pewnie też. O co mi chodzi? O krótkie, lakoniczne zdania, przez które trudniej się wczuć w fabułę, trochę za długie rozdziały, motyw z fabryką doniczek -> rly?, bardzo oziębłe emocje Vanessy, oh wait, tam nie ma w ogóle emocji, płaskie, powiedziałabym nawet bardzo płaskie, opisy, można by tego wymieniać jeszcze dłuuugo. W związku z tym zaczęłam pisać Potentatem kompletnie od nowa, tzn. dosłownie. Przerabiam niemal każde zdanie, dodaje nowe konteksty itd., dlatego zacznę wrzucać nową wersję Potentatem, wstrzymując tymsamym starą. A co będzie w nowej wersji? Możecie się spodziewać odmienionej Vanessy, raczej nie będzie już biedną, szarą niunią, która jest ofiarą losu. Z tą starą Vanessą nie zamieniłabym słowa w realu, serio, jest ciotą. Dlatego w nowej wersji zmieniłam dość jej charakter, mam nadzieję, że przypadnie on wam bardziej do gustu (mi chociażby o wiele bardziej on odpowiada). Do tego ta wersja powinna być bardziej emocjonalna (ale w sumie kto wie, ja jestem wampirem, trudno mi pisać o emocjach XD). Więc, nawet jeśli już czytaliście poprzednią wersję, serdecznie zapraszam do przeczytania nowej. Dlaczego? -> Bo jest to zupełnie nowe Potentatem, które w gruncie rzeczy jest zupełnie inną historią. Jeśli dotarliście tutaj, dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu nowe, lepsze potentatem! 
P.S. Na pierwszy rozdział wyczekujcie około 15.08.2016 :) 

wtorek, 19 lipca 2016

Siostry - Rozdział 1 - Dzieciństwo

Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Rozdział 1 pisany jest (w przeciwieństwie do prologu) z perspektywy trzeciej osoby. No to, bez przedłużania; zapraszam do czytania :3 (Ale mi się zrymowało :D) Aa i gdybyś mógł/a skomentować, to byłoby mi bardzo miło, bo dla mnie bardzo ważna jest opinia innej osoby. 
~~~
Rozdział 1
  Dwójka identycznych dziewczynek spoglądała na ekran telewizora. Wyglądały na zafascynowane lecącą w telewizji bajką o królewnie.
  Obydwie miały identyczne, kasztanowe włosy, związane po bokach głowy. Ich blade twarzyczki z ogromnymi, ciemnymi oczami, wyglądały jak zahipnotyzowane. Jedna z nich miała lekko uchylone usteczka, zastygłe w zdziwieniu. Ubrane były w odświętne, różowe sukienki oraz wypastowane, czarne buciki.
  Dziewczynka siedząca po prawej stronie odwróciła się do siostry i stwierdziła:
   Hej, Deb przetarła małą rączką oko. Spać mi się chce.
  Druga, która zawsze uważała się odpowiedzialną, starszą (co prawda o cztery minuty) siostrę, mruknęła:
   Przecież dobrze wiesz, że nie możemy iść spać, póki nie przyjdzie po nas niania Sam.
   Debbieee marudziła dziewczynka. Ale ja jej nie lubię. Ma taki dziwny wzrok. I w dodatku brzydko pachnie. A pamiętasz, jak cię kiedyś uderzyła?
  Jej siostra kiwnęła głową i wyłączyła telewizor.
   Wiem, Amy - powiedziała, mając łzy w oczach. To już nasza trzecia niania w tym tygodniu... Myślisz, że nasi rodzice nas nie kochają?
   Nie mów tak, Deb! rozpłakała się Amy. Oni... oni... po prostu są zajęci, to wszystko!
  Widząc, że jej siostra zaczyna płakać, Debbie również zaczęła. Wszytko robiły tak samo; nawet płakały w tym samym momencie.
Podczas, gdy po twarzach dziewczynek spływały potoki łez, a cały pokój wypełniał ryk, do pomieszczenia weszła, wspomniana wcześniej, Samantha, opiekunka bliźniaczek.
  Była to kobieta nie dużo po czterdziestce z sianem na głowie oraz lekko podpuchniętymi oczami. Zazwyczaj była dość sympatyczna wobec dzieci, ale po spotkaniu ze swoim najlepszym przyjacielem, Jack’iem Daniels’em lub przyjaciółką Wódką, potrafiła nawet pobić niczemu niewinnego dzieciaka.
  I tym razem miała bardzo udane spotkanie z przyjaciółmi. Weszła do pomieszczenia chwiejnym krokiem, łapiąc się krzesła, by się nie wywrócić.
   Co jest znowu? ryknęła do dziewczynek, które przerażone naganą, od razu ucichły.
   Nie, n-nic, nianiu... powiedziała, jeszcze trochę łkając Debbie.
   Co “nic”?! Chcecie mnie wypierdolić z pracy, tak? O nie, nie, wasi rodzice zbyt dużo mi płacą, żebym zrezygnowała...
   N-nie, nianiu, to nie tak... odważyła się stwierdzić Amy.
   Ach tak? Jessica wyglądała na autentycznie zdziwioną. Ale czemu są was cztery? Wydawało mi się, że jesteście dwie...
   Jesteśmy dwie, nianiu Sam oznajmiły równocześnie bliźniaczki.
   Nie kłamcie! wrzasnęła tak, że aż opluła dzieci. Wy... zawsze tak jest! Myślicie, że nie wiem o mojej poprzedniczce? Popracowała sobie dzień, bidulka... Szmaty! Też mam tak skończyć? Nie... Nie dam sobie...
  Kobieta jakby opętana dziką furią, chwyciła za ubranka dziewczynek. Jej prawa ręka zacieśniła się na sukience Debbie, a lewa - Amy. Wściekła, zaczęła nimi potrząsać tak, że główki sióstr bezwładnie się kołysały.
   Samantho? rozległ się głos przy drzwiach. Co się dzieje?
Kobieta, przerażona od razu puściła ubranka dziewczynek, a one upadły na podłogę. Samantha wyprostowała się, przybrała niezbyt udany uśmiech i oznajmiła:
   Nic się nie dzieje, pani Evans. To tylko... zabawa.
   Zabawa? spytała kobieta z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
  Bridget Evans była dobrze zbudowaną kobietą, która jednak miała w sobie subtelną delikatność. Jej długie do pasa włosy, spływały puklami, niczym rwący wodospad. Miała brązowe, błyskotliwe oczy, podkreślone grubą kreską. Jej usta dość często były mocno zaciśnięte, zawsze niezwykle skupione. Jako typowa bizneswomen często ubierała białe koszule, marynarki i ołówkowe spódnice. Wiele kobiet często zazdrościło jej pozycji oraz pewności siebie.
  Pani Evans była dość surową i kategoryczną kobietą. Potrafiła dopiąć swego, dlatego w wszelkich dyskusjach jej konkurenci byli bez szans. Biznesmenka miała problemy z zajściem ciążę po wielu próbach, a kiedy okazało się, że jest brzemienna i to w dodatku z bliźniakami, skruszył się lód na jej sercu.
   Z-zabawa... mruknęła Samantha, czkając.
    Możesz mi powiedzieć głos pani Evans stawał się z każdym głosem głośniejszy i mocniejszy. - Czemu przed chwilą targałaś moje córki, jakby były marionetkami?!
  Kobieta nawet specjalnie nie spojrzała na córki. Wyglądało na to, że bardziej zaaferowana nianią.
   P-pani Evans spojrzała z przestrachem Samantha. Ja wszystko wytłumaczę...
   Tłumaczyć, to ty się będziesz w sądzie! prychnęła kobieta i dotknęła małej słuchaweczki wetkniętej w ucho. Ochrona, zabrać ją.
  Zanim alkoholiczka zdążyła jeszcze cokolwiek powiedzieć, do pokoju weszła dwójka umięśnionych mężczyzn w obcisłych koszulkach z napisem ,,Security”, która złapała kobietę za ręce i wyprowadziła z pokoju. Z korytarza słychać było protesty Samanthy.
  Bliźniaczki siedziały na kanapie, specjalnie nie przejmując się zamieszaniem wokół nich. Nie pierwszy raz były świadkami zwalniania ich niani. Za pierwszym razem, kiedy ich pierwsza opiekunka okazała się mieć problemy psychiatryczne, a lekarze wyprowadzili ją w kaftanie bezpieczeństwa, siostry przez parę dni nie mogły dojść do siebie. Ale teraz takie zachowanie nie było dla nich nowością. Przyzwyczaiły się.
  Pani Evans usiadła między nimi i rozpięła zieloną marynarkę.
   Przepraszam was, dziewczynki oznajmiła, wzdychając lekko. Mamusia myślała, że ta niania jest dobra, ale najwyraźniej nie wyszło...
   Mamo? - spytała Debra, wtulając się w jej ramię. Czy ty byś nie mogła się nami opiekować?
   Ojej, skarbie. Pani Evans pogłaskała małą po główce. Gdybym tylko mogła, to bym rzuciła tą pracę i się wami opiekowała.
   Mamusiu? teraz z kolei spytała Amy, która uczepiła się drugiej ręki matki. A czemu my nie chodzimy do szkoły, jak inne dzieci?
  Po tym pytaniu nastała chwilowa, niezręczna cisza. To był fakt; dziewczynki miały już osiem lat, mimo że wyglądały na młodsze. Często wyglądały przez okno, patrząc na gromadki śmiejących się dzieci, podążających do szkoły. Nigdy nie miały bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami; całe dnie spędzały domu; ukryte przed prawem.
  Co prawda, miały regularne lekcje z korypetorami, ale brakowało im znajomych w ich wieku. Dodatkowo dziewczynki uczyły się języka francuskiego i chińskiego. Ich matka pragnęła, by mogły dogadać się w każdym języku. To według niej kluczem do sukcesu.
   Wy nie potrzebujecie szkoły oznajmiła nieco oschlej pani Evans. Macie przecież lekcje.
  Dziewczynki dość pesymistycznie kiwnęły głowami i popatrzały po sobie. Wiele razy wyobrażały sobie zabawy z innymi dziećmi. Często zastanawiały się, jak to jest chodzić do szkoły albo na wycieczki.
  Z niewiadomych powodów bardzo rzadko wychodziły na dwór. To było jedną z przyczyn tego, że były tak bardzo blade.
   No dziewczynki oznajmiła matka. Pora spać.
  Kobieta wstała i podała ręce małym. Bliźniaczki złapały się matki, tak jakby była ostatnią deską ratunku.
  Pani Evans poruszała się z niezwykłą gracją; bardziej sunęła w powietrzu, niż szła. Za to jej identyczne córeczki chodziły bardzo niezgrabnie, potykając się o własne nogi. Kiedy którejś z dziewczynek zdarzało się upaść, matka cmokała i podnosiła małą z podłogi.
   Ojojoj mówiła zawsze. Musisz bardziej uważać.
  Ale to było dawniej. Teraz bliźniaczki starały się dorównać gracją matce, chociaż nie zawsze im to wychodziło.
  Kiedy rodzina dotarła do obszernej sypialni dziewcząt, Amy spytała:
   Mamo? Mogłabyś przeczytać nam bajkę?
  Kobieta lekko się uśmiechnęła, ukazując swoje nienagannie białe zęby.
   Jasne. Co byście chciały? spytała, klaśnięciem zapalając światło.
  Ich oczom ukazał się pokój większy, od niektórych mieszkań. Mimo podobieństwa w wyglądzie, dziewczynki kompletnie różniły się w gustach. Prawa strona pokoju pomalowana była na fioletowo, natomiast lewa - na żółto. Projektanci byli zadziwieni takim zestawieniem barw, ponieważ te dwa odcienie ze sobą bardzo kontrastowały. Oprócz kolorów, pomieszczenie było symetryczne. Po prawej stronie - stronie Amy - stało ogromne łóżko, przykryte grubą warstwą fioletowych, białych oraz niebieskich poduszek. W części Debbie znajdowało się identyczne, tyle że w pomarańczowo-żółto-czerwonej wersji. We wnękach ścian, po obu stronach, stały ogromne szafy, w których dziewczynki często się chowały, grając w chowanego. Dodatkowo, każda z dziewczynek miała regał z książkami oraz wielkie, dębowe biurko. Jeszcze jedną rzeczą, którą różniły się bliźniaczki, była pasja. W części Amy znajdowała się spora sztaluga, natomiast koło łóżka Debbie, na stojaku stały skrzypce.
  Dziewczynki od razu wskoczyły na łóżko i rozłożyły się na poduszkach. Matka przykucnęła na łóżku Debbie. Choć próbowała to ukryć przed samą sobą, ale w głębi duszy wolała tą siostrę. Często się karciła, kiedy tylko naszła ją myśl o tym, że ta jest lepsza.
   Przeczytaj nam Jasia i Małgosię, mamo! zawołała Amy, wskazując palcem na półkę.
   Znowu? zaśmiała się matka. Dziewczynki uwielbiały tą książkę, dlatego za każdym razem, gdy nadarzyła się okazja słuchały jej z rozszerzonymi oczyma.
  W międzyczasie, gdy matka czytała dzieciom, do pokoju weszła dwójka pokojówek, które zasłoniły okno, za którym rozciągało się ciemne niebo, upstrzone milionami gwiazd i księżycem, który zdawał się niewinnie spoglądać na siostry.
   “Gdy dzieci podeszły bliżej, zobaczyły, że dom zbudowany był z chleba a przykryty był plackami, okna były zaś z jasnego cukru. "Możemy się za to zabrać," rzekł Jaś, "To będzie posiłek co się zowie. Ja zjem kawałek dachu, Małgosiu, a ty możesz zjeść kawałek okna, bo słodko smakuje." Jaś sięgnął do góry i ułamał sobie ociupinkę z dachu, żeby zobaczyć jak smakuje, a Małgosia stanęła przy szybie i sobie ją chrupała. Wtedy cienki głosik zawołał z chałupki:"Chrup, chrup, kto chrupie przy mojej chałupie?" A dzieci odpowiedziały:"To wiatr, to wiatr,
Niebiański dzieciak hula tak".
  Matka ucichła, przyglądając się dwójce, pogrążonych w śnie dziewczynek.
  ,,Staną się wspaniałymi, pewnymi siebie kobietami.” - pomyślała, całując każdą z córek. Nawet nie wiedziała, w jakim błędzie była.

wtorek, 5 lipca 2016

Moje pierwsze LBA :)

Zostałam nominowana przez Kota Książkowego :) Serdecznie pozdrawiam i dziękuję :D No więc...


1. Czy oglądasz serial "Gra o Tron" albo czytasz książki z serii "Pieśń Lodu i Ognia"? Jeśli tak jakie są Twoje ulubione postaci?

Szczerze mówiąc nienawidzę takiej tematyki. Lubię fantasy, ale osadzone w czasach współczesnych... Dlatego klimaty tego typu nie są dla mnie.

2. Jakiej muzyki NIE słuchasz? (Np. Reggae, rap, rock, pop...)

Ojojoj :) Sporo by wymieniać. Nie słucham reggae, po prostu to zbyt nudny i leniwy styl, przy którym od razu zasypiam. Nie przepadam też za muzyką klasyczną (chociaż wyjątkiem jest np. Etiuda Rewolucyjna Chopina :)), bo to po prostu nie na moje ucho. Oczywiście (czy ja na pewno jestem polakiem? :o) nienawidzę wręcz disco-polo i za każdym razem gdy słyszę jakiś supi hit puszczany na ulicy to mam ochotę zabić osobę, która puszcza tą wybitną muzykę na fula. Nie przepadam też za wszelkimi odmianami metalu, to po prostu zbyt ciężkie na mój mózg.

3. Czy masz jest jakaś film, który mogłabyś oglądać codziennie?

 Chyba ,,Zielona Mila"... Odtworzyłabym ten film każdej osobie, która twierdzi, że wzruszający film może opierać się tylko na miłości. ,,Zielona Mila" temu zaprzecza, a dodatkowo elementy fantasy dodają "powera" do samej fabuły. Powiem szczerze; nie jestem wrażliwą osobą; nie płakałam nigdy na żadnym filmie, ale ten sprawił, że miałam łzy w oczach. Serdecznie polecam! :)

4. Jakie są kolory ścian w twoim pokoju?

 Hmm... takie szaro-srebne. :D

5. Kim chciałabyś być w przyszłości?

 Nadal nie mogę się zdecydować, choć niby jeszcze trochę czasu mam... Chodzę teraz do szkoły plastycznej, więc może i w przyszłości będę robić coś związanego ze sztuką, kto wie? Zastanawiałam się nad fotografem, projektantem wnętrz bądź charakteryzatorem. Skrycie chciałabym być gwiazdą rocka... :D Znając życie i tak będę sprzedawcą w Mac'u, co zrobić \(-.-)/

6. Czy zastanawiałaś się kiedyś jak wyglądałabyś za dwadzieścia lat?

Pewnie będę siedzieć na moim tłustym dupsku, będę oglądała kolejny sezon dramy. A dookoła będą leżeć puste pudełka po lodach i czekoladzie. No i oczywiście stadko kotów wokół mnie :)

7. Opisz swój idealny dzień w czterech słowach.

 Podróż. Daleko. Od. Polski.

8. Jakie jest twoje ulubione imię żeńskie?

 Vanessa (pozdrowienia dla kumatych :D)

9. Co byś wolała: trafić do świata z twojej ulubionej książki czy być na planie swojego ulubionego filmu?

Ojej, strasznie ciężka decyzja :o Ale mimo wszystko chyba książka. Wiem, że nie jestem oryginalna i nie mnie jedną oczarował świat Harry'ego Potter'a, ale kto by nie chciał trafić do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart?

10. W jakim domu byłabyś w Hogwarcie, do której frakcji należałabyś w świecie Niezgodnej i dzieckiem którego boga greckiego byś była?

W Hogwarcie trafiłabym albo do Slytherin'u albo do Ravenclaw'u, ale obstawiam to pierwsze >;)

Jeśli chodzi o frakcje to pewnie Erudycja. Albo w sumie Serdeczność. Ale z drugiej strony, to w Nieustraszoności moją czarne stroje *o* Lel, jestem Niezgodna. A i tak skończyłabym pewnie jako bezfrakcyjna.
Podejrzewam, że byłabym córką Ateny, a jak :)

11. Wolisz ogień czy lód? Tak ogólnie.

Lód. Czemu? Ponieważ wolę zimno :v

Moje pytanka: 

1.Gdybyś mogła zamieszkać w dowolnym kraju na Ziemi - który to by był i dlaczego?
2. Którym rodzajem jesteś? Wolisz książki czy e-booki?
3. Masz jakiegoś idola? Jeśli tak, to kto to jest?
4. Co ci nie wychodzi? (w sensie, czy jest coś (np. gotowanie, tańczenie), co Ci kompletnie nie idzie?)
5. Masz jakiś ulubiony paring?
6. Czy miałaś coś kiedykolwiek złamane? Jeśli tak, to co to było i jak doszło do złamania?
7. Jakim kolorem opisałabyś swoje życie i dlaczego?
8. Czy jest jakaś potrawa, którą jadłabyś do końca życia? A jeśli tak, to co?
9. Jaka jest Twoja ulubiona książka, której akcja toczy się w dawnych czasach?
10. Znasz jakiś język oprócz angielskiego i polskiego? A jeśli tak, to jak długo się go uczysz?
11. Google Chrome czy Mozilla Firefox? Uzasadnij.



Nominuję:

AmebaQ
AnDram RPG
LadyEllien
Jane Doe
LilaSam




sobota, 11 czerwca 2016

Siostry - Prolog

Hej, to co widzicie poniżej jest prologiem mojego nowego opowiadania. Podejrzewam, że będzie dość krótkie, około 5 rozdziałów, ale zobaczymy. Jeśli Ci się podoba, to nie zapomnij pozostawić komentarza, byłabym bardzo zoobowiązana :>
Prolog
– Siedzę przywiązana jakimiś kajdankami, lub czymś w tym rodzaju, do krzesła elektrycznego. W ciemnym pomieszczeniu nie słychać nic poza moim cichych, płytkim oddechem. Patrzę tępo na ścianę przede mną, która wydaje się być niewzruszona moim położeniem. Jestem głodna i spragniona. Nagle za mną słyszę bardzo ciche kroki, tak jakby ktoś chodził na palcach. Po chwili mój prawdopodobny oprawca zawiązuje mi oczy, a ja czuję się, jakbym spadała w przepaść. Kiedy resztką sił utrzymuję się przy zdrowych zmysłach, słyszę głos. A właściwie dwa głosy. Zmodyfikowane niczym w wywiadach w telewizji. Zastanawiają się, co ze mną zrobić, najwyraźniej nie chcą mnie zabijać. Twierdzą, że na to nie zasługuję. Uważają, że należy mi się coś znacznie gorszego niż śmierć. Przez nieznaczną chwilę mam wrażenie, że jakiś głos zza pomieszczenia oznajmi, że właśnie kręcimy 50 twarzy Grey’a. Jak można by się domyślić - tak nie jest. Potem słyszę głośny huk, a następnie dźwięk, jakby przewrócił się worek z ziemniakami. Ktoś łapie mnie za ręce i potem sen się urywa.
I tak codziennie? spytał doktor Huck poprawiając okulary, które właśnie zsunęły mu się z nosa.
Codziennie potwierdziłam, kiwając głową.
Mężczyzna przysiadł do biurka i nosem szorując po dokumentach, zaczął coś koślawo pisać. Od czasu do czasu spoglądał na mnie, jakbym miała zaraz dostać napadu i się na niego rzucić. Gdy skończył, oparł się na skórzanym fotelu, zmarszczył czoło w ten sposób, że pomiędzy jego brwiami uformowała się litera ,,T” i zaczął przegładzać swojego równo przystrzyżonego wąsika. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale po otwarciu swoich żabio wyglądających ust, sięgnął do szuflady i wyjął cygaro. Z drugiej szafki wyjął ozdabianą, złotą zapalniczkę, a po chwili mocno się zaciągnął.
Może palisz? spytał przytłumionym przez cygaro głosem.
Popatrzyłam na niego uchyłkiem, chcąc wyczytać coś z jego twarzy, ale ujrzałam w niej tylko nieco zmęczony wyraz twarzy oraz zmarszczki, które stały się siedliskiem wielu krost, najwyraźniej nabytych po ospie.
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Doktor Huck jeszcze raz wziął bucha, po czym wpatrując się w ścianę za mną zaczął:
No to tak. Mamy dwie opcje. Opcja pierwsza bardziej prawdopodobna, twoje sny są wynikiem przemęczenia, stresu. Możliwe... W tym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie od dymu cygara. ...że kiedyś, nawet jeszcze jako mała dziewczynka mogłaś coś zaobserwować. W telewizji, książce... No, jednym słowem wszędzie. Możliwe, że twój mózg gdzieś sobie zakodował na przykład scenę z filmu i teraz odtwarza ci ją we śnie. Nie ma to konkretnego celu po prostu dane snu zapisały się w twojej podświadomości. Natomiast opcja numer dwa... Huck pstryknął palcem w oprawki swoich okularów. ...jest o wiele mniej prawdopodobna. W bardzo, ale to bardzo małym stopniu możliwe jest to, że była to wizja, proroctwo... jak zwał tak zwał - Doktor wywrócił oczami, najwyraźniej nie wierząc w takie rzeczy. Podsumowując możesz wierzyć w dowolną wersję... Masz, weź ten lek. Jeśli sny będą się powtarzać, przyjdź do mnie.
Wzięłam dość małe, białe, kartonowe pudełeczko. Wyglądało na to, że był to jakiś rodzaj tabletek nasennych.
Tylko pamiętaj, maksymalnie jedna tabletka dziennie! - ostrzegł mnie doktor Huck, wypalając cygaro.
Tak, tak - stwierdziłam, zbywając go machnięciem ręki. Spokojnie, samobójczynią nie jestem.
Wstając, schowałam tabletki do torebki, a za moimi plecami usłyszałam dwukrotne pukanie, a następnie uchylające się drzwi.
Panienko? spytała się wychylając się zza drzwi głowa mojej służącej. - Wszystko w porządku?
Ta, ta mruknęłam, niezbyt pocieszona. Już idę.
Po skończeniu zdania zarzuciłam torbę na ramię z zamiarem opuszczenia pokoju, ale zatrzymał mnie głos za moimi plecami:
Uważaj na siebie, Debbie.